Z perspektywy kilkuletniej pracy jako seksuolog – psychoterapeuta zauważam, że coraz więcej par trafia do gabinetu z problemem zdrady. Przychodzą zarówno osoby zdradzające i zdradzane. Zadawałam sobie pytania, dlaczego jest jej coraz więcej? Czy naprawdę zdradzamy częściej? Wydaje mi się jednak, że po prostu coraz więcej osób decyduje się tym problemem podzielić i szuka pomocy u specjalisty.

Co to jest zdrada?

Wg definicji SJP jest to „niedochowanie wierności wobec partnerki lub partnera, złamanie jakiś zasad, idei”. Pracując jako psychoterapeuta i słuchając historii ludzi, widzę, że pewne rzeczy nie są jednak takie oczywiste i nie można ich traktować w kategorii zero-jedynkowej. Zastanawiałam się przed napisaniem tego tekstu, czym zatem jest zdrada. I przed oczami „wyświetlił mi się film” ze spotkań z moimi pacjentami, odtwarzałam ich historie, szukając wspólnego mianownika. Doszłam do wniosku, że najistotniejsze jest to, że granicę co już jest zdradą a co nią jeszcze nie jest ustalają między sobą oboje partnerzy. Bo choć istnieją wartości uniwersalne m.in. przestrzeganie ustalonych zasad, wspólnie ustalonego poziomu wyłączności i dochowanie tajemnic, to już ich interpretacja i poruszanie się w zakresie tych wartości zależy od wzajemnych uzgodnień. Żeby móc zdradzić, trzeba najpierw coś ustalić z drugą osobą, a później świadomie złamać „dane słowo”. Nierzadko słyszę, „ale ja nie wiedziałem, że żona to (czyli na przykład oglądanie filmów erotycznych) odbierze jako zdradę”, albo „że przecież to, że z kolegą chodziłam na tenisa i nie mówiłam mężowi to nie zdrada”. W takiej sytuacji, jeżeli faktycznie osoba nie była świadoma, że jej postawa czy zachowanie może ranić uczucia partnera/-ki, warto wspólnie, na spokojnie usiąść i ustalić, jakie znaczenie dane zachowanie miało dla tej konkretnej osoby. Idąc za powyższym przykładem, świetnie byłoby, gdyby mężczyzna, który ogląda filmy erotyczne powiedział partnerce, dlaczego to robi, czego tam szuka i czy dostrzega tam jakiś cień zdrady. Powinien też starać się zrozumieć perspektywę partnerki i jej uczucia. Podobnie kobieta, która nie miała zamiaru zdradzić partnera i po prostu jeździła na tenisa z kolegą, bo akurat miała wygodny transport i nie pomyślała, że zatajenie tego faktu może mieć dla męża znamiona zdrady, powinna wyjaśnić, dlaczego tak robiła, co było jej zamierzeniem. Po takiej rozmowie można zobaczyć i zrozumieć punkt widzenia partnera/-ki, a co najważniejsze ustalić granice, które obie strony są w stanie zaakceptować.

Kto zdradza?

No i tutaj zaczynają się schody… Bo patrząc statystycznie (CBOS), jeżeli Twój partner to mężczyzna w wieku 25-34 lata, ma wykształcenie wyższe i stanowisko kierownicze to masz się, czego bać! Wśród osób w tej grupie, aż co trzecia przyznaje się do „skoku w bok”. Wedle statystyk kobiety zdradzają rzadziej (18%) i jeśli już to robią, to zapoczątkowują takie relacje najczęściej wśród  znajomych/przyjaciół (33%), panowie natomiast w pracy (36%).

I gdyby życie było jak liczby w tabelce, to w zasadzie nie byłoby o czym pisać. Ale jak sami wiecie, codzienność jest znacznie bardziej skomplikowana i ciekawa, dlatego postanowiłam usystematyzować i może trochę przybliżyć Wam profil psychologiczny zdradzającego.

Buss i Sheckelfford (1997) przeanalizowali ponad 1000 cech osobowości, z których jedynie trzy okazały się pewnymi wyznacznikami skłonności do niewierności. Kluczowym słowem jest tutaj „skłonność”, czyli nie jest to pewnik, a jedynie tendencja.

Pierwsza z nich to narcyzm. Ludzie o osobowości narcystycznej charakteryzują się tym, że mają przeświadczenie o swojej wyjątkowości, posiadaniu ogromnych możliwości, byciu lepszym od innych. Poza tym przeceniają swoje osiągnięcia i talenty, żyją fantazjami o nieograniczonym sukcesie czy władzy, oczekują uznania ich wielkości. W momencie, kiedy inni nie darzą ich podziwem, pochlebstwami, bardzo często wpadają w złość. Mają niski poziom empatii, nierzadko traktują innych jako środek do realizacji swojego celu. Koncentrują uwagę na swoich potrzebach, pomijając to, czego pragną inni. Pamiętam pacjenta, dla którego powodem do zdrady było właśnie to, że żona się tylko czepia i wymaga. Mówił „ona nie zwraca uwagi na moje ciało, nie widzi jak się staram w pracy, ciągle tylko gadanina o tym, co trzeba zrobić w domu, z dzieckiem”. Kiedy szedł do swojej kochanki mógł poczuć się wyjątkowo przystojny, wysłuchany i doceniony w łóżku.

W ogóle warto wspomnieć tutaj o niedojrzałej osobowości, która z doświadczenia klinicznego ma – moim zdaniem – istotny związek ze skłonnością do zdrady. Jednym z przejawów zdrowego rozwoju są odpowiednio realizowane role na każdym etapie życia człowieka. Nieco inaczej zareaguje nastolatek, gdy zwróci mu się uwagę, a nieco inaczej osoba dojrzała. W kontekście wchodzenia w role (przyjmijmy tutaj nazewnictwo schematyczne) męża – żony, będą pojawiać się nowe korzyści, ale i wymagania. Do tej pory osoba będąca sobie sterem i okrętem zaczyna mierzyć się z tym, że trzeba ten ster czasami oddać, albo że trzeba więcej rzeczy wziąć na pokład, kiedy ta druga strona nie daje z czymś rady. Zaczynają się pojawiać konflikty, które trzeba umieć rozwiązywać. Okazuje się, że nie każdy ma takie same potrzeby i gusta, i że czasami trzeba ustąpić, albo do czegoś spróbować przekonać. Jeżeli związek jest oparty na prawdziwej dojrzałej miłości i dobrej komunikacji, konflikty i różnice będą wpływały na relację twórczo i budująco. W związku, w którym jest osoba niedojrzała, zarówno kłótnie, jak i rozmowy o tym, czego się naprawdę chce, będą determinowane przez rozmaite zaburzone schematy. Wracając do cech narcystycznych, taka osoba kosztem wszystkiego będzie szukała uznania, podziwu i pochwał. Żeby chociaż przez chwilę stworzyć sobie iluzję, że to, czego brakuje mu w związku, może istnieć przy użyciu innej osoby. Zdradzają, bo partner/-ka nie chwali, bo nie chce realizować wszystkich fantazji seksualnych, bo nie chce „się słuchać” i podporządkować. Zamiast o tym rozmawiać i szukać pomocy, taka osoba wchodzi w relacje pozamałżeńskie, żeby poczuć ulgę i uzupełnić swoje braki. I nie chodzi tutaj o to, że dojrzałe osoby nie mają myśli typu „już mam dość, poszukam sobie kogoś, z kim będzie lepiej”. Owszem, mają. Tyle tylko, że pomimo złości, żalu czy frustracji, starają się szukać rozwiązań w kryzysie i wyciągać wnioski na przyszłość, a ich celem jest zwracanie się „ku sobie”, a „nie od siebie”.

Kolejna cechą, o której była mowa w badaniach to niski poziom sumienności. Naukowcy rozumieli go jako ogólnie pojmowaną zawodność, niedbałość, brak zorganizowania, impulsywność, brak samokontroli. To również cecha, którą przeważnie charakteryzują się dzieci. Łatwiej wybaczyć maluchowi, czy nawet nastolatkowi niż osobie dorosłej, że czegoś nie zrobił czy zapomniał. Częściej też tym młodszym takie rzeczy się zdarzają. Nie bez przyczyny impulsywność oraz brak samokontroli to cechy uznawanych za przejaw niedojrzałości (oczywiście o ile występują w nadmiarze i przeszkadzają w codziennym funkcjonowaniu, np. w relacjach rodzinnych, w pracy, z przyjaciółmi). Dziecko, gdy coś widzi, nie ma zahamowań, tylko bez skrępowania mówi „mamo, ale ta koleżanka twoja ma krzywe zęby”. Gdy nastolatek się zezłości, to krzyknie, walnie drzwiami i wróci poza granicami wyznaczonego czasu. Jednak dorosły, który reaguje impulsywnie i nie potrafi kontrolować swoich reakcji, nie bierze pod uwagę konsekwencji swoich zachowań, działa bezrefleksyjnie. W kontekście zdrady przykładem, który pamiętam z gabinetu był mężczyzna wyjeżdżający na imprezy integracyjne. Na praktycznie każdej zdradzał żonę twierdząc, że to był taki impuls, popęd seksualny i się stało, a na koniec dodawał „ale ja naprawdę kocham swoją żonę i nie chcę jej zostawić”.

Jako trzecią badacze wymieniają psychopatyczność i nie jest ona tożsama z psychopatią w znaczeniu klinicznym. Osoby takie też są zazwyczaj bardzo impulsywne, mają problemy z samokontrolą i brakiem pewnych hamulców. Są skoncentrowane głównie na swoich potrzebach a ich myśl przewodnia to „jak to zrobić, żeby MNIE było dobrze”. Inni ludzie są potrzebni do realizacji własnych celów, przyjemności są stawiane na pierwszym miejscu, a w sytuacji, gdy przez nich samych dzieje się komuś krzywda, obce jest im poczucie winy. I mimo że rozumiem, że za taką postawą często kryje się indywidualny dramat, który może mieć swoje źródła w dzieciństwie lub/i trochę w predyspozycjach biologicznych, to jednak wchodząc w bliższą relację z drugą osobą bez podzielenia się (a tak się najczęściej dzieje) swoimi zasadami gry, serwuje się jej masę trudnych emocji związanych z jednostronnymi. egoistycznymi pomysłami na związek. Mam tu na myśli pacjentkę, która zdradzała męża, bo nie był dla niej wystarczająco dobry w łóżku „już nuda mnie wykańczała, szukałam spontaniczności, realizowania swoich fantazji, np. gdzie ktoś nas może przyłapać”. Nie miała w związku z tym poczucia winy, bo to on się nie chciał na to godzić. Nie widziała tego w ten sposób, że też i ona nie chce przystać na jego propozycje i zrozumieć jego potrzeby, tylko wymagała, żeby to mąż dostosował się do niej. Poza tym nie miało dla niej znaczenia to, czego potrzebują inni, m.in. dzieci, tylko konsekwentnie wchodziła w relacje, które sprawiały jej przyjemność.

Tak na koniec…

Zbierając te wszystkie informacje można stwierdzić, że osoby o cechach narcystycznych, niskiej sumienności i wysokich wynikach w skali psychopatyczności, znaczniej częściej niż inne flirtowały, umawiały się na randki z innymi parterami, częściej tez nawiązywały kontakty seksualne i decydowały się na przygodny seks.

Ale…

Temat zdrady jest bardzo szeroki. Dziś udało mi się Wam przedstawić zaledwie jego wycinek, dość ogólny profil z przykładami osób, które mają predyspozycje, żeby zdradzać. Oczywiście pamiętajcie, że są to wyniki badań, gdzie zawsze jest zakładany margines błędu a pewne czynniki, które działają w życiu są uproszczane lub w ogóle nie są brane pod uwagę. Dlatego na zakończenie zachęcam Was do czujności i wrażliwości na drugą połowę. Nie bójcie się głębokich i szczerych rozmów, które budują relacje, a tam gdzie są braki stwarzają przestrzeń do naprawy i wzajemnego uzupełniania się 🙂