Postanowiłam w końcu o tym napisać, bo temat w gabinecie wraca jak boomerang! Praktycznie nie ma miesiąca, żeby jakiś pacjent nie zgłosił się z tego typu problemem.
Owszem, są osoby, które potrzebują długoterminowej psychoterapii, bo… I teraz uwaga: bo są współuzależnione, są ofiarami przemocy, mają zaburzenie osobowości zależnej. Ale dzisiaj nie o nich! Każde z tych 3 wymienionych pojęć wymaga szczegółowego omówienia, dlatego nie będę o tym pisać pobieżnie. Jeśli będzie Was to szczególnie interesowało, zachęcam do wstawienia komentarza pod postem, a na pewno wezmę to pod uwagę przy planowaniu kolejnego tematu artykułu.
Zatem wracając do sedna i właściwego tematu tego wpisu… Bo przecież było o konfliktach w związku, o ich rozwiązywaniu. Podałam Wam kilka konkretnych zadań i wskazówek jak poprawić komunikację w relacji, bo często właśnie w tym obszarze powstaje najwięcej problemów. Te osoby, które mogły dzięki temu choć częściowo zaradzić konfliktom i kryzysowi, zapewne teraz się cieszą z poprawy kondycji ich związku. Nie zawsze jednak jest tak, że można związek odbudować, czy wypracować zdrową relację miedzy dwojgiem ludzi. Wtedy pojawia się opcja: exit, czyli wyjście z nieudanej relacji.
Jakby się spokojnie zastanowić, to pewnie większość z nas miała jakieś zawirowania w związku. Pewnie wielu ma też na swoim koncie doświadczenia rozstania, gdy nie było już czego zbierać. Przeważnie jednak są to doświadczenia trudne, czasami wręcz traumatyczne, często poprzedzone miesiącami wątpliwości, wahania i emocjonalnej huśtawki. Bo rozstanie przeważnie nie jest proste. Gdyby było, to ludzie nie mieli by rozterek typu: „zostać czy odejść”. O ile łatwiejsze jest to, kiedy jest się nastolatkiem i związek to wakacyjna miłość, to z czasem, gdy zaangażowanie jest silniejsze, pojawia się więcej dylematów i rozterek. Szczególnie, gdy w grę wchodzą nie tylko nasze emocje, ale również dzieci, majątek, wspólne grono przyjaciół…
Zasadniczo nie jest to takie proste, żeby opisać to na zasadzie zero-jedynkowej. Natomiast trwanie w martwym czy chorym związku jest bez sensu i nie przynosi nic oprócz rozczarowania, poczucia straconego czasu i cierpienia. Przyjrzyjmy się symptomom i objawom, które wskazują, że czas poważnie zastanowić się nad zakończeniem relacji.
Komunikacja
Kiedy większość różnicy zdań, prób zdecydowania o czymś wspólnym czy rozwiązywania problemów kończy się krzykiem, obrażaniem, milczeniem i nieodzywaniem się przez większość tygodnia. to powinna zapalić się czerwona lampka „oho! coś jest nie tak!”. Wtedy siadacie, gdy emocje już opadną i mówicie, jak to z waszej perspektywy wygląda, sięgacie po sposoby radzenia sobie albo decydujecie się na psychoterapię par. To jest opcja All inclusive i w ogóle super ideał. Ale jeżeli wprowadzacie choć cześć zmian, pracujecie nad tym i widzicie efekty, to zasługujecie na ogromne brawa! Natomiast w sytuacji, kiedy próbujesz rozmawiać, a druga strona ma to głęboko gdzieś i mówi, że się nie zmieni, bo np. taka się urodziła, to pytanie do ciebie: zostajesz w tym, co jest, czy kończysz?
Krzywdzące/ raniące zachowania
Każdy z nas na coś sobie pozwala, a na coś nie, jedne sytuacje akceptuje, inne są po prostu zakazane i nie do przyjęcia. Dość wyraźnym wydaje mi się przykładem może być flirtowanie z koleżanką/ kolegą. Spora część ludzi nie zaakceptuje tego typu zachowania, ale część też będzie to akcpetowała i wtedy wszystko jest OK. Ale, jeżeli jedno wychodzi na imprezy, bajeruje koleżanki na wspólnych spotkaniach i pomimo twoich próśb nic sobie z tego nie robi „bo przecież rozmowa to nic złego”, to czy możesz liczyć na zmianę, jeżeli ktoś tego nie chce?
Życie obok siebie
Związek ma swoją dynamikę i owszem elementy miłości wg B. Wojciszke tj. intymność, namiętność, zaangażowanie zmieniają się w zależności od fazy związku i długości jego trwania, ale kiedy na sobie dwóm osobom naprawdę zależy i kochają się wzajemnie, ich dążenia w mniejszym czy większym stopniu będą „ku sobie”. Gdy widzisz, że staraliście się, próbowaliście wprowadzać zmiany, np. wspólne bieganie, wyjazdy, kawa, a to w dalszym ciągu się rozjeżdża, to czy nie jest tak samo z waszym związkiem? Że już jakiś czas nie zmierzacie w jedną stronę, tylko każdy w swoją?
Więcej smutku niż radości
Warto czasami spojrzeć na związek z lotu ptaka. Na początku (kiedy wracamy pamięcią) zazwyczaj jest cudownie, hormony działają, namiętność hula, a rozum śpi. Po około 6 miesiącach „głowa się budzi” i zaczynamy oceniać rzeczywistość taka, jaką ona naprawdę jest. Kiedy mijają kolejne tygodnie, a nawet lata, a ty widzisz, że dominuje smutek i żal, pomimo prób opanowania tej trudnej sytuacji. To na co cudownego jeszcze można czekać, co ma zmienić ten smutny związek!?
Brak ochoty na seks z nią/ z nim
Jest to bardzo wyraźny sygnał dla relacji. Niepokojący sygnał! Owszem, kiedy obniża się libido, bo np. kobieta ma chorobę Haschimoto, a mężczyzna depresję, jest to zrozumiałe i naprawdę zachęcam do wzajemnego wsparcia i wyrozumiałości. Ale, gdy każda osoba w związku jest zdrowa, wypoczęta, nie stresuje się i nie ma na głowie giga problemu, to ochota na seks musi być! To potrzeba taka sama jak m.in. spanie czy jedzenie. Powinno bardzo dać do myślenia i zastanowić, kiedy nie ma się ochoty na seks ze swoim partnerem/ partnerką! Co takiego ma się stać, żeby ta namiętność wróciła? Skoro myśli i fantazje seksualne obejmują już inne osoby?
Na koniec!
Oczywiście podałam przykładowe objawy, które świadczą o chorobie związku, a brak motywacji i działania do ich wyleczenia będzie prowadził do rozpadu związku. Najbardziej powinna zastanowić sytuacja, kiedy one pomimo prób leczenia ciągle się utrzymują i nie zanosi się na ich wyeliminowanie. Decyzja jednak zawsze leży wyłącznie po stronie samych zainteresowanych!
Udanych decyzji i wyborów!
Obraz: Ryan McGuire z Pixabay